- Szukasz kogoś? – usłyszałam głęboki, męski głos dochodzący
gdzieś za mną, który sprawił, że odwróciłam się w tamtą stronę. Przede mną stał
Derek. Dłonie miał ukryte w kieszeniach startych spodni. Spoglądał na mnie z
nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Może – mruknęłam w odpowiedzi na tyle głośno, by usłyszał
mnie, pomimo gwaru we wnętrzu domu.
- Isaac jest na dworze, ale nie radzę mu przeszkadzać w
rozmowie z przyjacielem – ostrzegł mnie jakby od niechcenia. Dał mi wskazówkę,
gdzie jest Isaac. A to już coś. Wzruszyłam delikatnie ramionami. Dobrze
wiedział, że go nie posłucham.Narzuciłam na ramiona wełniany sweter, po czym opuściłam rezydencję Doriana. Na werandzie owiało mnie chłodne, jesienne powietrze, które swoim podmuchem poruszyło moimi rozpuszczonymi włosami. Obserwowałam liście noszone przez wiatr, aż w końcu natrafiłam wzrokiem na osobę, której poszukiwałam. A nawet dwie. Siedziały one na krawężniku, odwrócone do mnie plecami. Podeszłam tam wolnym krokiem. Był tam Isaac i mężczyzna z kapturem na głowie. Nie potrafiłam go jednak rozpoznać po bluzie, choć podobne posiadali zawodnicy naszej drużyny koszykarskiej. Możliwe, że był to jeden z zawodników.
- Kocham Nadię – usłyszałam cichy, ale pewny siebie głos
Isaaca, który następnie odchrząknął. – Ale ona zasługuje na kogoś lepszego.
Poza tym, wróciła Lidia i spotkałem się z nią kilka razy.
- Czy ty właśnie mi powiedziałeś, że zdradzasz Nadię? – jego
głos był zrozumiały, ale zniekształcony przez gruby materiał bluzy.
- Chyba tak.
- Stary, zdecyduj się. Jeśli chcesz wrócić do Lidii, zostaw
Nadię w spokoju i nie wciągaj jej w to.
- Kocham je obie.
- To już twój problem.
Nie chciałam tego słuchać; tyle mi wystarczyło. Odwróciłam się i wróciłam szybkim krokiem
do domu Dorwana. Nie zamierzałam zostać na imprezie do końca, szczególnie po
tym, co usłyszałam od Isaaca. Nie byłabym w stanie spojrzeć mu w oczy czy z nim
porozmawiać. Przynajmniej nie dziś.
Teraz chciałam jedynie wrócić do domu, znaleźć się w ciepłym
łóżku i zasnąć, nie myśląc o dzisiejszym wieczorze. Problem jednak tkwił w tym,
że kluczyki od samochodu posiadał Alan, a mi nie było na rękę szukać go, a później
tłumaczyć, dlaczego tak bardzo chcę wrócić do domu.
Z drugiej strony – samochód z pewnością zostanie tutaj z
racji tego, że Alan wypił już sporą ilość alkoholu i gdzieś szalał.
Westchnęłam cicho i sięgnęłam po swoją torebkę i skórzaną
kurtkę, kiedy nagle poczułam, że ktoś chwyta mój łokieć. Zanim odwróciłam
głowę, zamrugałam kilkakrotnie oczami, które zaczęły mnie lekko piec od łez.
Przede mną stał Derek. Spoglądał na mnie tajemniczo, ale
gdzieś w jego oczach dostrzegłam złość i współczucie.
- Więc słyszałaś.
Skinęłam delikatnie głową, choć to nie było pytanie.
- Odwiozę cię do domu.
- Nie, Derek. Przejdę się.
- Nie daj się prosić – zrobił maślane oczka.
- Piłeś? – spytałam podejrzliwie.
- Mam najdalej do domu, nie uśmiecha mi się wracać samemu piechotą w
środku nocy, skoro mam samochód.
Ponownie skinęłam głową.
- Podrzucę cię.
- Mam problem – mruknęłam cicho. – Isaac jest na dworze,
niedaleko aut. Muszę też powiedzieć Alanowi.
Co nie będzie fajne, jęknęłam w myślach.
- W porządku. Wyjdź tylnymi drzwiami, tam będę czekać –
zapewnił; przyglądał mi się przez chwilę, po czym opuścił dom.
Odetchnęłam głęboko i ruszyłam przed siebie, by odszukać
swojego brata, ale mignął mi tylko gdzieś w tłumie z jakąś wysoką brunetką.
Następnie szybkim krokiem ruszyłam w stronę umówionego miejsca. Na szczęście,
żaden z przyjaciół nie odważył się mnie zatrzymać, może nawet mnie nie
zauważyli. Udało mi się również nie spotkać z Isaaciem, który wszedł do kuchni
w momencie, kiedy ja zamykałam za sobą drzwi.
Kilka minut później siedziałam w sportowym wozie Dereka
przyklejona nosem do szyby.
Derek nie zamierzał przeszkadzać mi w rozmyślaniach, dlatego
między nami panowała niezręczna cisza. Nie grało nawet radio.
Nim się obejrzałam, a staliśmy już na podjeździe pod moim
domem.
Spojrzałam wolno w jego stronę i niechętnie sięgnęłam w
kierunku klamki. Nie powiem, dzisiejsze towarzystwo Dereka nawet mi
odpowiadało. Szczególnie teraz.
Znów poczułam, że jego ciepła dłoń dotyka mojej. Nie
spojrzałam jednak w stronę chłopaka ani w kierunku naszych złączonych dłoni.
- W porządku? – cichy, chrapliwy głos Dereka wypełnił
wnętrze samochodu. Zaprzeczyłam ruchem głowy niepewna swojego głosu, po czym
chrząknęłam i odparłam:
- Nie, nic nie jest w porządku, Derek.
Potarł kciukiem wierzch mojej dłoni.
- Dzięki za podwiezienie – mruknęłam cicho i wysiadłam z
samochodu. Znów wyrósł przede mną, jakby się wyłonił z mgły. Skubany, szybki to
on jednak był. Albo ja się ociągałam z opuszczeniem ciepłego wnętrza jego auta.
Uniosłam głowę w górę i natrafiłam na niebieskie tęczówki
chłopaka.
- Chcę zostać sama – poinformowałam go.
- Nie powinnaś zostawać sama, polecam przyjaciela – szepnął.
- I niby ty jesteś tym przyjacielem?
- Nie, ale ja to zawsze coś.
Uśmiechnął się lekko, co spowodowało, że poczyniłam podobny
gest.
- Fakt.
Skinął delikatnie głową.
- Obiecuję, że nie będę cię zmuszał do żadnych rozmów.
- Niech będzie.
Dostrzegłam w jego oczach szalone iskierki. Cieszył się z
tego, jak małe dziecko, które za dobrze wykonanie zadanie otrzymało ulubiony
lizak. Pół godziny później siedzieliśmy naprzeciw siebie w przestronnym salonie
z herbatą, spoglądając na siebie, nie rozmawiając, bowiem słuchaliśmy wiadomości z całego dnia. Przynajmniej przez jakiś czas.
Łołoło! Wreszcie :3 Isaac to szuja, pozdrawiam! /W.
OdpowiedzUsuńUpał, brak klimy, umieram.
OdpowiedzUsuńRozdział dobry, ale akapity, moja droga, akapity. Oprócz tego jest w porządku. Nie spieszysz się z akcją, wszystko jest zaplanowane. Isaac. Szczerze? Stracił w moich oczach. DArek? No cóż :P Zobaczymy z kolejnym rozdziałem :)
Pozdrawiam
Ress
Zapraszam do mnie: http://the-first-avenger.blogspot.com/