czwartek, 25 sierpnia 2016

Rozdział 25 - "Yeh, me"

"Dobrze mi się z Tobą rozmawia. Nawet, gdy razem milczymy."


Chwyciłam klamkę, by sprawdzić, czy zamknęłam samochód, po czym odczekałam pół minuty na Tanyę, która podążała w moim kierunku. W tym samym momencie ujrzałam mężczyznę stojącego pośród drzew i wyraźnie mi się przyglądającego. Był wysoki, może z metr osiemdziesiąt, około trzydziestu lat. Nie znałam go. Miałam prawo do tego – przecież mieszkałam tutaj zaledwie kilka miesięcy. Stał tam nieruchomo w skórzanej kurtce i wydawało mi się, że nawet nie drgnął, gdy zawiał chłodny listopadowy wiatr. Otuliłam się szczelniej swoim kremowym płaszczem odrywając od niego wzrok i uśmiechając się do Tanyi.
- Wybieramy się z Dorianem w piątek na koncert tego rockowego zespołu, który przyjeżdża – zaczęła od razu, gdy tylko zrównała ze mną krok i skierowałyśmy się w stronę wejścia do szkoły. – Idziesz z nami?
- Z nami to znaczy z tobą i z twoim narzeczonym? – zapytałam, by się upewnić.
Tanya spotykała się z Dorianem prawie dwa lata, jakieś trzy miesiące wcześniej oświadczył się jej, twierdząc, że bez niej nie wyobraża sobie przyszłości. Taka to miała szczęście. Z resztą – nie dziwiłam się. Była piękna. Długie kasztanowe włosy spływały falami na jej plecy. Czekoladowe oczy idealnie pasowały do oliwkowej cery. Wyglądała niesamowicie, cokolwiek by na siebie nie założyła.
On natomiast był obiektem westchnień większości dziewczyn w szkole, które wciąż nie dopuszczały do siebie myśli, że zostawi moją najlepszą przyjaciółkę dla którejś z nich. Był kapitanem szkolnej drużyny koszykówki, dobrze się uczył, a każdą wolną chwilę pomiędzy treningami i szkołą poświęcał właśnie jej. Chłopak marzenie, choć wiedziałam, że mieli wzloty i upadki.
Skinęła delikatnie głową, przenosząc na mnie spojrzenie.
- Nie, nie zamierzam być tam piątym kołem u wozu – stwierdziłam, wzruszając ramionami. Dziwnie bym się z tym czuła, patrząc, jak się dobrze bawią, podczas gdy ja miałam bawić się sama.
- Zaproś go.
- Kogo niby?
- Dereka, a kogo – parsknęła rozbawiona, kiedy mijałyśmy przy wejściu grupkę dziewczyn z młodszych klas.
- Słucham?
- Nadia – mruknęła wciąż się śmiejąc – dobrze wiem, jak na ciebie patrzy. I widzę to coś w twoich oczach.
Zmrużyłam delikatnie oczy, spoglądając na nią. Nie miałam zielonego pojęcia, o co jej chodzi. Przyglądając się sobie dzisiaj w lustrze, niczego nie dostrzegłam. Żadnej zmiany. A przynajmniej nie fizycznej, bo o psychicznej wolałam nie mówić.
- Cóż – zaczęłam wolno, kiedy dotarłyśmy do swoich szafek i oparłam się o jedną z nich. – Raczej wątpię, że by się zgodził. Według mnie jest typem odludka, który trzyma się z daleka od ludzi.
- Ach, i wyciągasz takie wnioski tylko po tym, jak widziałaś, ze z nikim nie rozmawia i się nie trzyma?
- A nie jest tak?
- Może po części jest. Ale to dobry facet. Tylko.. – urwała na chwilę, żeby wziąć głęboki oddech i przenieść na mnie swoje spojrzenie, nim zamknęła szafkę. – za dużo przeżył i wydaje mi się, że boi się już ufać ludziom.
Uniosłam brew ku górze. Tego nie wiedziałam. Nikt mi nic nie powiedział, chociażby Alan, który przecież spotykał się z jego siostrą.
- Co masz na myśli??
Zagryzła delikatnie swoją dolną wargę i poprawiła pasek skórzanej torebki.
- Zapytaj go.
- Ale o co dokładnie mam zapytać?
- Po prostu zapytaj, dlaczego nie ufa ludziom. Jeśli ufa tobie, prawdopodobnie się tego dowiesz. Jeśli nie, nie drąż tematu. Szczególnie, gdy ci zależy. Bo go stracisz.
Jej smutne słowa sprawiły, że spuściłam nieco głowę.
Do klasy dotarłyśmy w zupełnej ciszy. Godzina historii z panem Harrisem powinna dzisiaj szybko zlecieć, bo miał w końcu oddać nasze zaległe sprawdziany i podać tematy dodatkowych wypracować, poprzez które będzie można poprawić sobie oceny na zakończenie semestru. Orłem z historii może nie byłam, ale wyższa ocena brzmiała dobrze.
- Jeśli ktoś bardzo tego pragnie, niech zgłosi się do mnie po lekcji, a rozdzielę je wam – głos pana Harrisa, mimo że był cichy, docierał nawet na koniec sali, gdzie siedziałam. Zamieniłam się miejscem z Dennisem, który zgodził się bardzo chętnie, bo ostatnio miał jakieś problemy ze wzrokiem.
Poczułam wibracje komórki, które oznaczały nadejście wiadomości. Na ekranie widniało imię Dereka. W tym momencie nawet nie byłam pewna, czy dawałam mu swój numer czy sam sobie wziął. Po prostu po wczorajszym pocałunku wszystkie sprawy z nim zaczęły mi się mylić, jakby tego wszystkiego było za dużo naraz i mój umysł nie dał sobie rady z tak szybkim uporządkowaniem sobie tego. Miałam jednak nadzieję, ze cały ten bałagan w mojej głowie zniknie do końca dzisiejszego dnia, a nawet szybciej.
             
            „Masz ochotę na gorącą czekoladę po szkole?”

Uniosłam brew ku górze w geście wielkiego zdziwienia. Przecież dopiero zaczęła się pierwsza lekcja, a on już myślał o popołudniu. Szybki był, nie ma co.

            „Jeśli dożyję końca lekcji, to się zobaczy.”

Nie zamierzałam dawać mu wielkich nadziei na spotkanie. Przez ten czas mogło się jeszcze wydarzyć sporo rzeczy, o których wolałam nawet nie myśleć, by ich nie przywoływać.
Telefon znów zawibrował, ale na ekranie pojawiło się tym razem imię Isaaca.

            „Możemy porozmawiać podczas lunchu? To bardzo ważne”

Westchnęłam cicho, ale zgodziłam się. Cóż więcej miałam do stracenia? To, co mogłam, już nie należało do mnie. Spojrzałam mimowolnie na sylwetkę Isaaca siedzącego pod oknem i wyłapałam jego wzrok skierowany na mnie. Jego oczy były dziwnie smutne, choć widziałam je zaledwie kilka sekund, bo automatycznie się odwrócił.
Po dzwonku wrzuciłam telefon do torebki i udałam się do biurka pana Harrisa, by otrzymać od niego temat zadania. Spojrzał na mnie dziwnie, kiedy mnie zobaczył.
- Przecież wychodzi ci bardzo dobra ocena, nie masz tu nic do poprawy – zauważył zaskoczony i wyprostował się. Mogłeś tego nie robić, mruknęłam w duchu. Był wyższy ode mnie o głowę i jak na swoje prawie czterdzieści lat wyglądał lepiej niż niejeden dwudziestolatek. Szczupły, wysportowany, choć muskułów nie dało się znaleźć, i nawet przystojny. Kruczoczarne włosy, zazwyczaj w nieładzie i ciemne oczy. Zazwyczaj w dżinsach i koszuli bądź w smokingu. Sprawiał wrażenie tajemniczego i nieco zamkniętego w sobie, i w niczym nie przypominał nauczyciela historii.
- Muszę czymś wypełnić wolny czas – odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. Po kilku minutach dopiero otrzymałam swój temat. Wyszłam z klasy posyłając nauczycielowi ostatni uśmiech.
W myślach modliłam się, by czas płynął wolniej. W głębi duszy obawiałam się spotkania z Isaaciem, choć wiedziałam, że ono nic nie będzie znaczyło. Zresztą, dziwiłam się, bo przecież nie rozmawialiśmy ze sobą od dłuższego czasu, nie licząc oczywiście sobotniej nocy, kiedy to wyciągałam go z klubu na prośbę jego dziewczyny. Przez całą niedzielę Derek się nie odezwał, jakby chciał mi dać czas do namysłu po tym pocałunku. Owszem, myślałam nad tym, ale nie wiedziałam, co z tym zrobić. Kompletnie nic nie przyszło mi przez ten weekend do głowy.
Minuty upływały za szybko i nim się obejrzałam, była godzina lunchu. Isaaca spotkałam przed wejściem na boisko. Tak, jak się umówiliśmy. Na jego twarzy pojawił się niepewny uśmiech, kiedy zajmowaliśmy miejsce na trybunach, z dala od ławek przed szkołą. Nie przypominał już tego chłopaka, z którym się umawiałam. Ani tego, który wrócił do swojej byłej dziewczyny, w której wciąż był zakochany.
- O czym chciałeś rozmawiać? – odwróciłam twarz w jego stronę, rozpoczynając rozmowę, którą ten najwidoczniej usiłował odwlec.
- Chciałem cię przeprosić za sobotę – mruknął cicho, patrząc gdzieś w dal. Dopiero po niecałej minucie usiadł bokiem i utkwił swoje spojrzenie niebieskich tęczówek w mojej twarzy. Jego wzrok szybko przeleciał po widocznym jeszcze śladzie po ugryzieniu na ustach. – Ja.. naprawdę nie chciałem. Zachowałem się jak totalny idiota.
Westchnął cicho, spuszczając głowę.
- Dlaczego? – mój głos był niepewny, choć byłam pewna swojego pytania. Chciałam wiedzieć, chciałam znać powód, choć obawiałam się go.
- Po kilku drinkach dotarło do mnie, że Sonja to nie jest ta dziewczyna, którą znałem wcześniej, którą kochałem. Tamta była.. inna.
Skinęłam delikatnie głową, choć wiedziałam, że tego nie dostrzegł.
- Tak naprawdę wyobrażałem sobie, że będzie taka jak ty.
- To znaczy?
- Roześmiana. No i wierna.
Prychnęłam cicho, ale bardziej z rozbawienia. I to mówił on, ten, który zdradził mnie z była dziewczyną.
- Ona nie potrafi usiedzieć w klubach na miejscu, tańczy ze wszystkimi, których spotka. A ty.. z resztą, ty mnie przed tym powstrzymywałaś. W sensie, przed klubami.
Spojrzał na mnie i delikatnie się uśmiechnął.
- Posłuchaj, naprawdę żałuję tego, co zrobiłem. Zachowałem się jak skończony kretyn. Wiem, że między nami nie będzie już tego, co kiedyś, że to wszystko już jest stracone, ale chciałbym – wziął głęboki oddech i ponownie na mnie spojrzał z nadzieją w oczach – żebyśmy przynajmniej zostali znajomymi. Nie przyjaciółmi, bo za dużo bym od ciebie wymagał po tym, co zrobiłem, ale znajomymi. Żebyśmy mogli od czasu do czasu ze sobą porozmawiać czy zjeść razem lunch.
Patrzyłam na niego zaszokowana przez dobre dwie minuty. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Znałam Isaaca, a przynajmniej tak mi się zdawało, ale tego się nie spodziewałam.
- Zawsze możemy spróbować – rzuciłam w końcu, a na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Jeszcze nie byłam do końca przekonana co do tego pomysłu, ale wydawało mi się, że postępuję dobrze.
Widziałam, że po raz kolejny przelatuje wzrokiem po moich ustach, jakby nie wierzył, że to on był tego winowajcą. W końcu zdobył się na odwagę i przejechał po małych strupkach kciukiem.
- Boli?
- Nie, już nie – uśmiechnęłam się pocieszająco w jego kierunku.
- Naprawdę nie chciałem – zrobił przepraszającą minę.
- Wracajmy, zaraz zacznie się lekcja.
Tanya była zaskoczona tym, co jej opowiedziałam. Nie sądziłam jednak, że potrafi zrobić jeszcze większe oczy ze zdziwienia. Nie wierzyła mi. Sądziła, że sobie to zmyśliłam, dopóki osobiście nie zobaczyła uśmiechu Isaaca skierowanego w moją stronę, kiedy mijał nas na korytarzu. Niestety, nie umknęło to również uwadze Dereka i już wiedziałam, że po lekcjach wyraźnie da mi do zrozumienia, że nie podoba mu się to wszystko. Rozumiałam, że przestali się ze sobą przyjaźnić i mimo że nie znałam powodu, nie wiedziałam, dlaczego wścieka się teraz. Według mnie Isaac wykazał się dużą odwagą, by przyznać się do tego wszystkiego i za to go ceniłam. Derek widocznie miał kolejny powód, by się na niego irytować.
- Dlaczego mi po prostu nie powiesz, o co wam wtedy poszło? – mruknęłam wkurzona, idąc z nim ramię w ramię w kierunku samochodu po skończonych lekcjach. Było to zwykłe koleżeńskie spotkanie po szkole, a przynajmniej z mojej strony. Nim odpowiedział, otworzył przede mną drzwi od strony pasażera i poczekał, aż zapnę pas, by zająć miejsce kierowcy.
- Bo to już nic ważnego – wzruszył jedynie ramionami, ruszając ze szkolnego parkingu z piskiem opon.
- Już?
- Tak, już.
- Derek, błagam cię, dla mnie to ważne – poprosiłam cicho, na co ten spojrzał na mnie kątem oka.
- Wytłumaczę ci to w domu, w porządku? – przeniósł na mnie wzrok, gdy zatrzymał się na czerwonym świetle. Skinęłam delikatnie głową.
Kilka minut później znaleźliśmy się pod jego domem. Już raz tutaj byłam. Kiedy to przyszłam po Isaaca, z którym to miałam robić projekt na historię. Wtedy jeszcze byli przyjaciółmi i wspólnie trenowali na siłowni Dereka.
Weszłam wolno po pamiętliwych schodkach i spojrzałam na chłopaka, który kazał mi iść przodem. Wszystko było tak, jak zapamiętałam. Ten sam ciemny kolor ścian, minimalistyczne wyposażenie. I mężczyzna, który nagle wyłonił się z salonu. Przyjrzałam mu się uważniej. Już go gdzieś widziałam. Zmrużyłam delikatnie oczy, kiedy uświadomiłam sobie, że to ten sam facet, który dzisiejszego ranka i w czasie lunchu stał między drzewami i mnie obserwował.
- Ty – powiedziałam cicho w jego stronę.
- Ja – odparł nieco speszony, ale i jakby wściekły na siebie, że dał się przyłapać. Potem spojrzał na Dereka i wzruszył ramionami, kiedy ten zapytał, czy się znamy.
- Nie, ja go nie znam. Ale widocznie on zna mnie – mruknęłam z lekką irytacją. Nienawidziłam, kiedy ktoś mnie ciągle obserwował. To tak, jakbym zrobiła coś złego, a on mnie śledził, bo czegoś potrzebował.
- Słucham? – Derek był zdziwiony moim wyznaniem, ale nim zdążyłam odpowiedzieć, ów mężczyzna zniknął gdzieś w ciemnym korytarzu.