środa, 4 czerwca 2014

Rozdział 18 - "I will stand by you forever."

Przyglądałam się Tanyi, która roześmiana tańczyła kolejną już piosenkę w ramionach swojego narzeczonego. Dorian nie odstępował jej na krok, jakby chciał udowodnić, że naprawdę ją kocha i że ta krótka chwila rozłąki miedzy nimi mogła w ogóle nie istnieć.
Oboje byli szczęśliwi i to było widać już z daleka. Zarażali tym wszystkich wokół, co przenosiło się na klimat zorganizowanej imprezy. Alkohol lał się strumieniami, kilka osób już dawno zaliczyło tak zwany "zgon". Część obecnych tutaj imprezowiczów, którzy znajdowali się w salonie, przeniosła się na duży taras, gdzie korzystali z basenu. Nie przejmowali się zupełnie tym, że zmoczą ciuchy czy coś podobnego. Dla nich liczyła się dobra zabawa.
- Tu jesteś - cichy szept Isaaca zaskoczył mnie. Odwróciłam głowę w jego stronę, przerywając tym samym obserwację pozostałych. - Chodź - dodał i chwycił moją dłoń, ciągnąc następnie w stronę "parkietu" na środku salonu. Wzbraniałam się, ale nie udało się. Nie wzruszyły go nawet słowa, że nie potrafię tańczyć. Westchnęłam cicho.


Ułożyłam dłoń na jego ramieniu, Isaac natomiast objął mnie w pasie. Wyczuwałam jego spokój, jego miłość, ciepło ciała. Bicie serca, kiedy wtuliłam się w niego, gdy oboje tańczyliśmy do wolnej piosenki. Nie chciałam go tracić. Był wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju. Był przy mnie, gdy tego potrzebowałam, ale nie był idealny. Przecież nikt nie jest. W naszym związku bywały wzloty i upadki. Oboje coś psuliśmy, oboje staraliśmy się to naprawić. Chcieliśmy iść naprzód, rozwijać nasz związek, który niekoniecznie musiał ograniczać się do spotykania ze sobą po szkole i do szybkiego opuszczania drugiej osoby, żeby chwilę później wisieć na telefonie, bo okazuje się, że za sobą tęsknimy. I choć mijają zaledwie minuty, oboje pragniemy pozostać w swoich ramionach, cieszyć się sobą, każdą chwilą, która coś nam przynosi, która sprawia, że czujemy się stworzeni dla siebie. Że żyjemy dla tego drugiego człowieka, kochamy go, tęsknimy, żałujemy popełnionych błędów, ale jednocześnie cieszymy się z faktu, że potrafimy się do nich przyznać, choćby do tych najmniejszych. Nie potrafimy się natomiast nacieszyć sobą, swoimi osobami, swoją obecnością. Każda chwila jest za krótka, by z niej skorzystać, choć uparcie próbujemy. Dlatego chcemy być wiecznie. Dla tej jednej, wyjątkowej osoby, z którą chcielibyśmy iść przez życie.
Zakładam dłonie na jego szyi, on natomiast delikatnie przygryza moje ucho, w które zaczyna nucić melodię piosenki, a później zaczyna śpiewać wraz z autorem, czym mnie zaskakuje. Nie wiedziałam bowiem, że śpiewa. Że tak śpiewa.
- I can be you hero, baby. I can kiss away the pain. I will stand by you forever, you can take my breath away. – śpiewa, a ja wciąż wsłuchuję się w jego niski, mruczący głos, który powoduje, że po moich plecach przebiegają ciarki. Znów mnie zaskakuje. Znów sprawia, że czuję się wyjątkowa, mając u swego boku takiego mężczyznę. Opiekuńczego, kochającego, ale zazdrosnego i cierpiącego. Cierpiącego z powodu wielu innych, którzy uparcie spoglądają w moją stronę. Wzdycham cicho i spoglądam na niego zielonymi tęczówkami. Wpatruje się we mnie przenikliwym spojrzeniem. Uśmiecham się jedynie delikatnie i gładzę kciukiem skórę na jego karku. Kiedy piosenka się kończy, całuje moje czoło i wciąż trzyma moją dłoń.
- Idź, czekają na Ciebie – rzucam uśmiechem w jego stronę, przechyla głowę w bok, jakby nie był pewny, czy chce to zrobić. Poganiam go, aż w końcu kiwa głową i odchodzi do znajomych. Na ramieniu czuję chłodną dłoń, dlatego automatycznie się odwracam.
- Zatańczysz?
- Derek, wiesz, że nie powinieneś tego robić – odpowiadam na jego pytanie, ale on nie zamierza opuszczać.
- Jeden taniec, zgódź się. – wzdycham i odwracam się w stronę Isaaca. Spogląda na mnie, ale minę ma spokojną. Kiwa głową, po czym wraca do rozmowy ze znajomymi.
- Niech będzie.

---
Rozdział krótki, wiem. Powodem jednak jest atak nauczycieli w szkole. :D

3 komentarze:

  1. Rozdział jest... słodki. Bardzo słodki, ale takie mi się właśnie podobają. Oczywiście, że lubię jak w powietrze wylatuje jakiś budynek, albo ktoś komuś przyciął tętnice i leci deeeszcz krwi. Lubię, ale takie statyczne rozdziały...kocham, po prostu kocham.

    Derek. Najbardziej wkurzające imię świata. Powinno być DArek. Matko moja jedyna! Ale co ja mogę zrobić? Nic :D

    Pozdrawiam
    Ress

    http://the-first-avenger.blogspot.com/
    http://the-first-avenger.blogspot.com/
    (Zapraszam na obydwa blogi)

    PS. Śląsk? A jaka miejscowość? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ATAK SRATAK! DUPA A NIE ATAK! ŻĄDAM DŁUŻSZYCH ROZDZIAŁÓW, LOL. /W.

    OdpowiedzUsuń