niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział 9 - "Say something.."

"You caused my heart to bleed and
You still owe me a reason
'Cause I can't figure out why."


Przez kilka sekund obserwowałam ataki Isaaca na Dereka, aż w końcu nie wytrzymałam i rzuciłam się w ich stronę, żeby ich rozdzielić. Wiedziałam, że sama nie dam rady, ale przynajmniej spróbowałam. Dopiero, kiedy chwyciłam Isaaca i próbowałam go odepchnąć, Alan zdecydował się mi pomóc i złapał Dereka. Nie chciałam, żeby się bili. Żeby Isaac bił Bogu ducha winnego Dereka, który przecież był niewinny. Nic nie zrobił. Uniosłam głowę do góry i spojrzałam na niego. Patrzył gdzieś za mnie z nienawiścią. Kiedy westchnęłam cicho, ten w końcu zaszczycił mnie spojrzeniem. W jego oczach widziałam smutek i ból. Spoglądał na mnie niepewnie, nie wiedząc, co zrobić. Jak ja się wtedy czułam? Jak kompletna idiotka, której chłopak atakuje niewinnego chłopaka, bo... No właśnie, czemu? Wzięłam głęboki oddech i odwróciłam się w tył, gdzie jeszcze przed chwilą stał Alan z Derekiem. Wciąż tam byli i obserwowali nas. Znów spojrzałam na Isaaca.
- Odwiozę cię do domu – mruknęłam cicho i schowałam dłonie w kieszeniach kurtki. W jednej z nich zabrzęczały kluczyki. – Idź do auta.
Isaac nie ruszył się z miejsca. Zmrużyłam oczy.
- Nie denerwuj mnie bardziej.
W końcu zrezygnowany ruszył do przodu i minął Dereka. Nie obyło się oczywiście bez krzywego spojrzenia każdego z nich. Gdyby mogli, wciąż leżeliby na ziemi, a jeden biłby drugiego. Nie mam pojęcia, w jakiej kolejności, ale nie zamierzałam tego sprawdzać. Nie mogłabym na to patrzeć. Spojrzałam na Alana i Dereka, pocierając przy tym kark.
- Odwiozę go do domu. – mruknęłam cicho i przeniosłam spojrzenie na Dereka. Na szczęście nie oberwał aż tak mocno. Z łuku brwiowego płynęła strużka krwi, a na policzku robił się delikatny siniak. I w sumie to wszystko, co zauważyłam. – Przykro mi, że tak wyszło.
Derek skinął jedynie głową, przeprosił Alana, po czym ruszył w swoją stronę, z pewnością na następną lekcję, co mnie zdziwiło, ale nie odezwałam się.
- Wrócisz na lekcje? – głos Alana tuż obok zmusił mnie do uniesienia głowy i spojrzenia w jego niebieskie oczy. On także nie rozumiał zachowania Isaaca. Wzruszyłam lekko ramionami, a on pogładził mnie dłonią po policzku. – Jedź do domu.
- Jak pan każe – mruknęłam lekko rozbawiona, ale tak naprawdę nie było mi do śmiechu. Alan uśmiechnął się niepewnie i odprowadził mnie aż do samochodu.
- Uważaj jak jedziesz.
- Nie zachowuj się jak mama – spojrzałam na niego, unosząc jedna brew ku górze.
Wzruszył jedynie ramionami i uśmiechnął się rozbrajająco. Tak, braciszku, jeśli chciałeś mi poprawić humor, to właśnie to uczyniłeś. Chwilowo, ale jednak. Wsadziłam kluczyk do stacyjki i odpaliłam silnik, po czym opuściłam szkolny parking.
Isaac miał szczęście. Kiedy „atakował” Dereka, wokół szkoły było pusto, bo wszyscy zdążyli pójść już na lekcje, a ja miałam taki zamiar, jednak mnie zatrzymano. Zastanawiałam się, czy Derek pójdzie na skargę, ale wątpię, by mu się chciało. Po drugie – on raczej też nie chciałby mieć problemów. Isaac siedział na miejscu pasażera, uparcie spoglądając przez boczną szybę, więc nie widziałam jego wzroku. Mięśnie twarzy miał napięte, jakby nie chciał ponownie zaczynać tematu, albo coś w tym rodzaju. Ja natomiast nie zamierzałam ciągnąć go za język, choć bardzo chciałam.
Włączyłam kierunkowskaz i skręciłam w stronę Chambers Street, a następnie zatrzymałam się na podjeździe domu Isaaca.
- Powiedz coś – usłyszałam cichy, niepewny głos blondyna, więc spojrzałam w jego stronę. Automatycznie odwrócił wzrok i spojrzał w swoje splecione dłonie.
- Dlaczego? – spytałam i odwróciłam się na siedzeniu tak, by swobodnie mu się przyglądać.
- Nie wiem – wzruszył ramionami. – Byłem zazdrosny.
- Przecież on po prostu szedł obok mnie.
- Wyglądał inaczej.
- Słucham?
- Nie widziałaś jego zadowolonego uśmiechu, kiedy wyszedłem zza budynku?
Wyrzuciłam dłonie w górę i spojrzałam na Isaaca.
- Czy ty sądzisz, że ja mam oczy wokół głowy i widzę każdą minę albo każdy uśmiech Dereka?!
- Nie – mruknął cicho.
Prychnęłam z pogardą i przejechałam dłonią po włosach, które dzisiejszego dnia zostawiłam rozpuszczone.
- Głupie pytanie – westchnęłam w końcu i usiadłam bokiem do Isaaca, po czym spojrzałam przez szybę.
- Dalej się gniewasz?
- Może.
- Nadia, daj spokój..
- Nie – rzuciłam krzywo w jego stronę. – Masz zamiar zachowywać się tak przy każdym chłopaku, z którym rozmawiam? I który się do mnie uśmiecha.
- Zależy, jaki to chłopak.
Przeniosłam na niego zaskoczony wzrok.
- Okej.
Nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Patrzył na mnie niezrozumiale, aż w końcu dał za wygraną i chwycił ramię plecaka.
- Dzięki za podwiezienie. – mruknął cicho i otworzył drzwi, by wysiąść. – I przepraszam.
Obserwowałam go, gdy wysiadał i gdy szedł wolnym krokiem w stronę domu. Wychodziło więc na to, że Derek również nie był bez winy, choć nie mnie to oceniać, bo nie widziałam jego zachowania, kiedy spotkaliśmy się w tej dość nietypowej sytuacji.

Po chwili odpaliłam silnik i ruszyłam w stronę domu. 


-----
* Przez Ciebie me serce krwawi, i wciąż jesteś mi winien wyjaśnienie, bo nie mogę zrozumieć czemu. - Nikisha Reyes - "So cold"


Rozdział nie jest jednym z tych, które uważam za lepsze na tym blogu, sądzę więc, że spowodowane jest to zaginięciem weny i świętami. Nie składam zaległych życzeń, ale dodaję te sylwestrowe - PIJANEGO SYLWESTRA. <3

3 komentarze:

  1. Dzieje się, dzieje :3
    I tak będzie z Derekiem... Tak czuję :3

    Weno, wracaj! /W.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć zapraszam na kolejną część opowiadania http://siatkarskie-uczucie.blogspot.com/ :)

    ps. bardzo fajnie czyta się twoje opowiadanko :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej :) kolejna część opowiadania już jest. Zapraszam :)
    http://siatkarskie-uczucie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń