"You caused my heart to bleed and
You still owe me a reason
'Cause I can't figure out why."
Przez kilka sekund obserwowałam ataki Isaaca na Dereka, aż w
końcu nie wytrzymałam i rzuciłam się w ich stronę, żeby ich rozdzielić.
Wiedziałam, że sama nie dam rady, ale przynajmniej spróbowałam. Dopiero, kiedy
chwyciłam Isaaca i próbowałam go odepchnąć, Alan zdecydował się mi pomóc i
złapał Dereka. Nie chciałam, żeby się bili. Żeby Isaac bił Bogu ducha winnego
Dereka, który przecież był niewinny. Nic nie zrobił. Uniosłam głowę do góry i
spojrzałam na niego. Patrzył gdzieś za mnie z nienawiścią. Kiedy westchnęłam
cicho, ten w końcu zaszczycił mnie spojrzeniem. W jego oczach widziałam smutek
i ból. Spoglądał na mnie niepewnie, nie wiedząc, co zrobić. Jak ja się wtedy
czułam? Jak kompletna idiotka, której chłopak atakuje niewinnego chłopaka,
bo... No właśnie, czemu? Wzięłam głęboki oddech i odwróciłam się w tył, gdzie
jeszcze przed chwilą stał Alan z Derekiem. Wciąż tam byli i obserwowali nas.
Znów spojrzałam na Isaaca.
- Odwiozę cię do domu – mruknęłam cicho i schowałam dłonie w
kieszeniach kurtki. W jednej z nich zabrzęczały kluczyki. – Idź do auta.
Isaac nie ruszył się z miejsca. Zmrużyłam oczy.
- Nie denerwuj mnie bardziej.
W końcu zrezygnowany ruszył do przodu i minął Dereka. Nie
obyło się oczywiście bez krzywego spojrzenia każdego z nich. Gdyby mogli, wciąż
leżeliby na ziemi, a jeden biłby drugiego. Nie mam pojęcia, w jakiej
kolejności, ale nie zamierzałam tego sprawdzać. Nie mogłabym na to patrzeć.
Spojrzałam na Alana i Dereka, pocierając przy tym kark.
- Odwiozę go do domu. – mruknęłam cicho i przeniosłam
spojrzenie na Dereka. Na szczęście nie oberwał aż tak mocno. Z łuku brwiowego
płynęła strużka krwi, a na policzku robił się delikatny siniak. I w sumie to
wszystko, co zauważyłam. – Przykro mi, że tak wyszło.
Derek skinął jedynie głową, przeprosił Alana, po czym ruszył
w swoją stronę, z pewnością na następną lekcję, co mnie zdziwiło, ale nie
odezwałam się.
- Wrócisz na lekcje? – głos Alana tuż obok zmusił mnie do
uniesienia głowy i spojrzenia w jego niebieskie oczy. On także nie rozumiał
zachowania Isaaca. Wzruszyłam lekko ramionami, a on pogładził mnie dłonią po
policzku. – Jedź do domu.
- Jak pan każe – mruknęłam lekko rozbawiona, ale tak
naprawdę nie było mi do śmiechu. Alan uśmiechnął się niepewnie i odprowadził
mnie aż do samochodu.
- Uważaj jak jedziesz.
- Nie zachowuj się jak mama – spojrzałam na niego, unosząc
jedna brew ku górze.
Wzruszył jedynie ramionami i uśmiechnął się rozbrajająco.
Tak, braciszku, jeśli chciałeś mi poprawić humor, to właśnie to uczyniłeś.
Chwilowo, ale jednak. Wsadziłam kluczyk do stacyjki i odpaliłam silnik, po czym
opuściłam szkolny parking.
Isaac miał szczęście. Kiedy „atakował” Dereka, wokół szkoły
było pusto, bo wszyscy zdążyli pójść już na lekcje, a ja miałam taki zamiar,
jednak mnie zatrzymano. Zastanawiałam się, czy Derek pójdzie na skargę, ale
wątpię, by mu się chciało. Po drugie – on raczej też nie chciałby mieć
problemów. Isaac siedział na miejscu pasażera, uparcie spoglądając przez boczną
szybę, więc nie widziałam jego wzroku. Mięśnie twarzy miał napięte, jakby nie
chciał ponownie zaczynać tematu, albo coś w tym rodzaju. Ja natomiast nie
zamierzałam ciągnąć go za język, choć bardzo chciałam.
Włączyłam kierunkowskaz i skręciłam w stronę Chambers
Street, a następnie zatrzymałam się na podjeździe domu Isaaca.
- Powiedz coś – usłyszałam cichy, niepewny głos blondyna,
więc spojrzałam w jego stronę. Automatycznie odwrócił wzrok i spojrzał w swoje
splecione dłonie.
- Dlaczego? – spytałam i odwróciłam się na siedzeniu tak, by
swobodnie mu się przyglądać.
- Nie wiem – wzruszył ramionami. – Byłem zazdrosny.
- Przecież on po prostu szedł obok mnie.
- Wyglądał inaczej.
- Słucham?
- Nie widziałaś jego zadowolonego uśmiechu, kiedy wyszedłem
zza budynku?
Wyrzuciłam dłonie w górę i spojrzałam na Isaaca.
- Czy ty sądzisz, że ja mam oczy wokół głowy i widzę każdą
minę albo każdy uśmiech Dereka?!
- Nie – mruknął cicho.
Prychnęłam z pogardą i przejechałam dłonią po włosach, które
dzisiejszego dnia zostawiłam rozpuszczone.
- Głupie pytanie – westchnęłam w końcu i usiadłam bokiem do
Isaaca, po czym spojrzałam przez szybę.
- Dalej się gniewasz?
- Może.
- Nadia, daj spokój..
- Nie – rzuciłam krzywo w jego stronę. – Masz zamiar
zachowywać się tak przy każdym chłopaku, z którym rozmawiam? I który się do
mnie uśmiecha.
- Zależy, jaki to chłopak.
Przeniosłam na niego zaskoczony wzrok.
- Okej.
Nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Patrzył na mnie
niezrozumiale, aż w końcu dał za wygraną i chwycił ramię plecaka.
- Dzięki za podwiezienie. – mruknął cicho i otworzył drzwi,
by wysiąść. – I przepraszam.
Obserwowałam go, gdy wysiadał i gdy szedł wolnym krokiem w
stronę domu. Wychodziło więc na to, że Derek również nie był bez winy, choć nie
mnie to oceniać, bo nie widziałam jego zachowania, kiedy spotkaliśmy się w tej
dość nietypowej sytuacji.
Po chwili odpaliłam silnik i ruszyłam w stronę domu.
-----
* Przez Ciebie me serce krwawi, i wciąż jesteś mi winien wyjaśnienie, bo nie mogę zrozumieć czemu. - Nikisha Reyes - "So cold"
Rozdział nie jest jednym z tych, które uważam za lepsze na tym blogu, sądzę więc, że spowodowane jest to zaginięciem weny i świętami. Nie składam zaległych życzeń, ale dodaję te sylwestrowe - PIJANEGO SYLWESTRA. <3
Dzieje się, dzieje :3
OdpowiedzUsuńI tak będzie z Derekiem... Tak czuję :3
Weno, wracaj! /W.
Cześć zapraszam na kolejną część opowiadania http://siatkarskie-uczucie.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńps. bardzo fajnie czyta się twoje opowiadanko :)
Hej :) kolejna część opowiadania już jest. Zapraszam :)
OdpowiedzUsuńhttp://siatkarskie-uczucie.blogspot.com/