„ Nadio! Masz prawo mnie nienawidzić. Wiem, że popełniłem
ogromny błąd zostawiając Was w tego w najgorszym momencie, nie potrafię jednak
wytłumaczyć swojego zachowania. Wiedz jednak, że żałuję tego czynu. Naprawdę. Z
głębi serca. Jesteś moją jedyną córką, kocham Cię ponad życie, a Alana traktuję
jak własnego syna. Jednak prawdę, którą przed Wami ukrywałem, już dawno
powinniście poznać. Szczególnie po tym, jak opuściłem Was bez słowa, w
przeddzień Twoich urodzin.
Mam nadzieję, że niedługo dasz mi tą szansę i porozmawiamy
jak dawniej. Bez złości, nienawiści. Jak ojciec z córką.
Kochający tata, Michael.
PS. Nie chciałem tego pisać, jednak przez brak zaufania nie
dajesz mi innego wyboru. Chcę, żebyś dała szansę Derekowi. Powinnaś mu ją dać.
Waszym przeznaczeniem jest być razem, wzajemnie się wspierać i ramię w ramię
stawiać czoła wrogom, których niedługo możesz mieć. Zapamiętaj to.”
„Do ojca. Nie nienawidzę Cię, choć powinnam. Żałuję jednak,
że nie byliśmy w stanie Cię wtedy zatrzymać, z drugiej strony - nie dałeś nam
nawet szansy na to.
Na chwilę obecną nie potrafię Ci zaufać. Jeśli zaś zależy Ci
na tym, abyśmy poznali prawdę, to obiecaj mi, że spotkamy się wszyscy. Mama i
Alan mają prawo wiedzieć.
Nadia.
PS. Moje przeznaczenie zależy wyłącznie ode mnie.”
Zamknęłam obie kartki trzymane przez chwilę w dłoniach, po
czym wrzuciłam je do torby i zatrzasnęłam szkolną szafkę, przed którą stałam. Chwilę później, gdy już
udało mi się opuścić długi i zapełniony innymi uczniami korytarz, stałam na
parkingu poszukując wzrokiem kuzynki oraz jej przyjaciółek, które miały na mnie
czekać, a z którymi się umówiłam, gdy postawiono mnie przed faktem dokonanym, iż
Alan i Isaac wspólnie udali się na trening. Zauważyłam je na jednej z licznych
ławek rozstawionych przy drodze i podążyłam w ich stronę.
Długa przerwa – bo tak nazywała się ta 25-minutowa przerwa –
minęła nam na plotkach, modzie, obgadywaniu innych oraz – jak to zwykle
bywa – chłopakach.
- Ach, Nadia – westchnęła rozbawiona Tanya, dlatego zerknęłam
na nią, zasłaniając wcześniej dłonią oczy przez jesiennym słońcem rażącym w
oczy. – Dorian zaprasza Was na imprezę.
Błysk w jej oku sprawił, że poczułam się dość dziwnie.
Uśmiechnęłam się jedynie w jej stronę, po czym rzuciłam kuzynce paczkę precelków,
które dostałam od Julii.
- No nie żartuj – mruknęłam i pokręciłam rozbawiona głową.
- Serio, serio – poruszyła idealnymi brwiami i
spojrzała na blondynkę, która czymś zwróciła jej uwagę. Ja w tym czasie zaczęłam siłować się z kieszenią od spodni, w której utkwił telefon z wiadomością. Sądziłam, że znów Isaac nudzi się na boisku, ewentualnie wciąż tkwi
w szatni i zacznie zdawać mi kolejną relację treningu, jak to bywało od trzech,
czy czterech dni. Spoglądając jednak na wyświetlacz uświadomiłam sobie, że to
nie był on. Sms doszedł z nieznanego numeru. Niepewnie wcisnęłam przycisk „Pokaż”
i zamarłam.
„Spójrz”
Uniosłam głowę po chwili, słysząc głośne śmiechy dziewczyn
obok mnie. Na szczęście nie zwracały na mnie większej uwagi. Rozejrzałam się po
parkingu, jednak nie dostrzegłam nic, co pozwoliłoby mi na zidentyfikowanie
nadawcy głupiego sms’a.
„Dotknij”
Westchnęłam cicho i ponowiłam poszukiwania, jednak i one nie
dały wyczekiwanych rezultatów, bo większość uczniów korzystała z tego głupiego
urządzenia, które ja bezskutecznie próbowałam wyśledzić.
„Zaufaj”
W końcu, po dłuższym czasie, wyparzyłam go. A przynajmniej
tak sądziłam.
Stał oparty o swój czarny samochód. Nie było to jednak porsche –
poznałabym je z daleka – ale też nie był to rozklekotany garbus. Auto to miało
w sobie coś, co przyciągało uwagę. Coś z lat 90., kiedy to auta były po prostu
piękne. I robiło wrażenie. Dodge robił wrażenie. Właściciel? Ubrany w ciemne dżinsy,
zwykła koszulka polo i skórzana kurta rzucona gdzieś na maskę, jedna dłoń w
kieszeni, w drugiej telefon. Tak, z mojego pola widzenia, właściciel również
robił wrażenie.
Uniosłam głowę jeszcze odrobinę wyżej i dopiero teraz zrozumiałam,
kogo nazwałam właścicielem samochodu robiącego wrażenie. O matko. Była to
osoba, której w życiu nie podejrzewałam.
„Obejmij”
Ponownie przeniosłam wzrok z ekranu telefonu Dereka.
Rozmawiał z chłopakiem, którego mijałam dziś na szkolnym
korytarzu, kiedy to spieszyłam się na literaturę. Kątem oka jednak uparcie spoglądał
w moją stronę i obserwował reakcję na każdą nadchodzącą wiadomość. Usta Dereka
ułożyły się w delikatnym uśmiechu, gdy tamten dla żartu uderzył go w ramię, po
czym wsiadł na motor.
Obok mnie pojawiła się Tanya, minęły ją przyjaciółki.
Podążyła za moim wzrokiem i westchnęła.
- Zaufaj mi, nie chcesz się w to pakować – oświadczyła stając
tak, że mi go zasłoniła.
„Obejmij” – odczytałam kolejnego smsa.
- Co masz na myśli?
Tanya zniżyła głos.
- To nadęty, zadzierający nosa dupek. Namiesza Ci w głowie.
Zrób to dla mnie i po prostu mijaj go grzecznie szerokim łukiem, dobrze? –
uśmiechnęła się słodko i odrzuciła długie włosy na plecy. – A teraz wybacz, ja
uciekam na historię. Pan Salzman nie lubi, gdy się spóźniam, a ktoś w końcu
musi go usidlić. – poruszyła zabawnie brwiami, zaśmiała się i podążyła w stronę
szkoły.
„Pocałuj”
„Pokochaj”
„Tylko tyle”
Rozsiadłam się wygodnie na ławce, uparcie spoglądając w
stronę Dereka. W końcu zdecydowałam się odpisać:
„Aż tyle, Derek.”
Obie dłonie wsunęłam do kieszeni bluzy, telefon zostawiłam
leżeć na udzie.
Derek był teraz zupełnie wyluzowany, śmiał się ze słów tego
drugiego.
Spojrzałam w jego oczy utkwione we mnie. Błękitne, szeroko
rozstawione, otoczone gęstymi rzęsami. Westchnęłam cicho, obserwując, jak ten, którego
imienia nie znałam, odpalił motor i ruszył z piskiem opon w swoją stronę.
„Pogadajmy”
„Za minutę
dzwonek, nie chcę się spóźnić.”
„To ważne”
„Co jest
ważne?”
„To.”
Prychnęłam cicho i schowałam telefon do kieszeni. W tym
samym momencie, kiedy podnosiłam się z ławki, zadzwonił dzwonek na lekcję. Uczniowie
niechętnie opuścili parking, ale nie minęła minuta, a był on pusty. Wszyscy znaleźli
się więc w budynku.
Chwyciłam swoją torbę i wolnym krokiem podążyłam w stronę
Dereka, który wciąż stał na swoim poprzednim miejscu, jakby czekał na mnie i
wiedział, że przyjdę.
- Co jest takiego ważnego, że wypisujesz do mnie takie
bzdury? – spytałam, spoglądając na niego zielonymi tęczówkami. Zupełnie nie
przejął się moim pytaniem, nie odpowiedział na mnie. Zaszczycił mnie jednak
troskliwym spojrzeniem, którego nigdy wcześniej u niego nie widziałam i wyciągnął
w moją stronę dłoń z małą złożoną karteczkę. Nawet nie wiem, kiedy ją
wyciągnął, czy coś. Westchnęłam cicho, ale wolno ją rozłożyłam i przebiegłam
wzrokiem po zaledwie dwóch zdaniach zapisanych charakterystycznym pismem,
którego w życiu bym nie pomyliła.
„Jesteś przeznaczony Nadii. Dbaj o nią, cokolwiek się
stanie, cokolwiek jest między Wami.”
- To dziwne coś dał mi wczoraj twój ojciec – odezwał się po
dłuższej chwili ciszy Derek, wciąż opierając się o maskę samochodu.
- Rozumiem – mruknęłam cicho, nie podnosząc wzroku. – To jednak
nie daje ci prawa do wypisywania do mnie tych głupstw.
Sądziłam, że prychnął pod nosem, ale nie przejęłam się tym.
- Nadia, posłuchaj – jego głos stał się inny; bardziej
chrapliwy, ale też mocny i pewny siebie, co sprawiło, że podniosłam głowę i
spojrzałam w jego oczy. Był wyższy ode mnie o dobrą głowę, ale to też dlatego,
że dzisiejszego dnia ubrałam płaskie buty. Jak na złość. – Nie wiem, dlaczego
mnie nie lubisz, czy cokolwiek sobie o mnie myślisz. Jeśli to jest prawdą, to
ja zamierzam się tego trzymać.
Zmrużyłam delikatnie oczy.
- Nie nie lubię cię – powiedziałam z westchnieniem. – I nie
rozumiem, dlaczego tak sądzisz.
W odpowiedzi dostałam tylko wzruszenie ramion i usta
zaciśnięte w wąską kreskę.
- Nie reaguj na te listy od mojego ojca – dodałam,
wyciągając w jego stronę dłoń z karteczką. – Ma nierówno od kopułą.
- Co?
- Nie, nic. Nie ważne – posłałam w jego stronę delikatny i
niepewny uśmiech. – Idę na lekcję, bo się będą wściekać, że z nimi nie gram.
- Okej – powiedział tylko, ale sekundę później już stał obok
mnie i spoglądał na mnie. – Odprowadzę cię.
- Potrafię trafić sama.
Wzruszył tylko ramionami i posłał mi drugi w ciągu całej „znajomości”
uśmiech.
Nie wiedziałam, co powiedzieć, więc po prostu ruszyłam za
nim. Wtem usłyszałam śmiech Alana i Isaaca, uniosłam głowę i natrafiłam na
wściekłe spojrzenie mojego chłopaka, który właśnie wychodził zza budynku. Zupełnie zapomniałam, o której kończyli
trening, a wiedziałam, że ostatnio Isaac i Derek nie dogadują się zbyt dobrze.
Powód? Głupi rudzielec o zielonych oczach, który jakiś czas temu zawitał w
szkole i zburzył równowagę ich przyjaźni. Ot, cała ja. Obaj byli blisko siebie,
więc Isaacowi wystarczyło zrobienie kilku kroków, by doskoczyć do Dereka i
pokazać mu siłę swojego prawego sierpowego.
I jak na przystało na egoistę, skończyłaś w najlepszym momencie. zaś będę Cię pośpieszać a to wszystko przez samą siebie xd / Annie.
OdpowiedzUsuńUuu... Robi się ciekawie :3
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że i tak będzie z Derekiem w końcu!
Czekam na więcej. /W.