Poczułam, że Isaac uśmiecha się delikatnie.
Spojrzałam w jego niebieskie tęczówki. Nie, on nie żartował. Jego słowa
wypowiedziane z taką czułością i ostrożnością tylko utwierdziły mnie w
przekonaniu, że on również tego chce. Oboje podskoczyliśmy, kiedy nagle
zadzwonił telefon.
- Idź – pchnęłam
delikatnie jego ramię. Isaac pobiegł – jak się następnie domyśliłam – w stronę
kuchni. Wolno opuściłam pokój i podążyłam w jego stronę. Nie zamierzałam
przysłuchiwać się rozmowie, ale moje podejście do sytuacji zmieniło się, gdy
zobaczyłam jego skoncentrowaną, ale smutną minę. Oparłam się o rzeźbioną
drewnianą futrynę i spoglądałam na niego, a kiedy rozmowa się przedłużała,
przymknęłam powieki.
- Cholera! – krzyknął
nagle Isaac, a ja podskoczyłam ze strachu i zdążyłam zobaczyć zderzenie jego
zaciśniętej pięści z gładką taflą lustra wiszącego na ścianie. Westchnęłam
niesłyszalnie, kiedy dostrzegłam, że z jego dłoni płynie strużka krwi.
Podeszłam do chłopaka i położyłam dłoń na jego plecy. Wciąż stał pod ścianą,
opierając głowę na ramieniu. Mięśnie jego ciała były napięte jak struny.
Oddychał płytko, czasem z jego ust dochodziło ciche przekleństwo. Domyśliłam
się dlaczego. Nie dane mi było poznać jego ojca, który od dłuższego czasu
przebywał w szpitalu, gdzie niedługo mieliśmy się znaleźć. Od kilku lat walczył
z rakiem. Tylko tyle wiedziałam. Plus fakt, że Isaac był z nim bardzo związany.
- Chodź, opatrzę Ci
dłoń, a potem pojedziemy do szpitala – powiedziałam szeptem. – Isaac..
Westchnął przeciągle,
ale odwrócił się wolno. W jego oczach nie było już tego blasku. Były
przepełnione smutkiem, a w kącikach widniały ślady niechcianych przez niego łez.
- Chodź – powtórzyłam
i delikatnie musnęłam jego policzek. Posłusznie i bez słowa sprzeciwu poszedł w
stronę stołu i usiadł przy nim. Cicho wytłumaczył, gdzie znajduje się apteczka,
a kiedy ją znalazłam, zabrałam się za opatrywanie jego dłoni.
* * *
Przez całą drogę do
szpitala Isaac siedział cicho, spoglądając przez szybę. W ciągu połowy godziny,
która minęła od momentu opatrzenia jego dłoni do chwili obecnej, odezwał się
tylko raz – gdy zamierzał postawić na swoim i poprowadzić samochód. Nie pozwoliłam
mu na to. Nie w takim stanie. Nie miałam pojęcia, co czuł, co wewnętrznie
przeżywał. Mój ojciec, choć z nami nie mieszka, wciąż żyje. A przynajmniej
takie miałam informacje. Kiedy zatrzymałam samochód na parkingu, sądziłam, że
Isaac ruszy przed siebie, by jak najszybciej zobaczyć się z matką i siostrą,
ale ku mojemu zdziwieniu – nie zrobił tego. Zaczekał na mnie i mocno chwycił
moją dłoń, jakby bał się, że zniknę. Czułam, że będę mu potrzebna, że powinnam
być przy nim, że po prostu nie mogę go zostawić. Nagle dostrzegłam jego mamę.
Drobną blondynkę, której loki wciąż opadały wzdłuż twarzy, choć uparcie
próbowała wepchnąć je za ucho. Bladą twarz ułożoną miała na ramieniu – jak się
domyśliłam – Matta, brata Isaaca. W dłoni kurczowo ściskała dziecięcą rączkę
należącą do 5-letniej Rosie. Przeniosłam wzrok na Isaaca, który w tej chwili
uczynił to samo. „Idź”, powiedziałam bezgłośnie w jego stronę i puściłam ciepłą
dłoń ukochanego, słysząc w oddali swoje imię. Przyklęknęłam, by zaledwie
sekundę później chwycić w ramiona Rosie i mocno ją do siebie przytulić. Czułam,
że układa swoją maleńką główkę na moim ramieniu i zaczyna cichutko płakać.
Wciąż trzymając dziewczynkę na rękach podeszłam do Isaaca, który skinął na
mnie. Delikatnie pogładził główkę siostry i stanął nieco za mną, by porozmawiać
z Rosie. Ja w tym czasie spojrzałam na jego matkę.- Adam zbudził się ze
śpiączki – powiedziała w końcu, biorąc wcześniej głęboki oddech.
– Powiedział, że chce, abyśmy się tu zebrali,
bo chciał się pożegnać. Już naprawdę.
Wolną dłonią otarłam
niechcianą łzę, którą poczułam na swoim policzku. Potrafiłam wyobrazić sobie,
co mogła czuć jego rodzina. Wciąż czekali na poprawę, choćby tą najmniejszą, na
wiadomość od lekarzy, że kolejny już przeszczep się przyjął, że teraz już
będzie lepiej, że jednak długotrwałe leczenie przyniosło jakieś skutki. A tu
nagle coś takiego. Z pewnością cieszyli się z tego, że się zbudził, że się
odezwał, ale na pewno nie byli przygotowani na takie słowa z jego strony.
- Wciąż jest tam
lekarz, ale zaraz będą mogli państwo wejść – poinformowała pielęgniarka
opuszczająca salę. Poczułam, że Isaac obejmuje mnie w pasie, słyszałam szybkie
bicie jego serca i jego oddech.
- Isaac, chciałabym Ci
pomóc, ale nie mam pojęcia jak – szepnęłam, opierając się delikatnie plecami o
jego klatkę piersiową.
- Po prostu bądź przy
mnie niezależnie od wszystkiego – powiedział słabym głosem i złożył słodki
pocałunek na mojej szyi. Po kilku minutach z sali obserwacji wyszedł lekarz i
pozwolił rodzinie wejść do środka.
- Idź – szepnęłam ponownie
do Isaaca – Zostanę z Rosie.Skinęłam głową na śpiącą dziewczynkę na moich
rękach. Kiedy rodzina Isaaca wraz z nim poszła pożegnać się z ojcem, ja w tym
czasie położyłam Rosie na miękkiej kanapie i nakryłam ją swoją kurtką, po czym
usiadłam obok niej.
* * *
Po cichu zamknęłam za
sobą drzwi, po czym odwiesiłam kurtkę, a kluczyki rzuciłam na komodę. Z salonu
dochodził głos prezentera wiadomości. Nie zdążyłam zrobić dwóch kroków, gdy
przede mną wyrósł Alan.
- No nareszcie –
rzucił i wskazał głową na dużą miskę popcornu, którą miał w dłoniach. – Już
myślałem, że będę zmuszony sam oglądać te wszystkie filmy, które przygotowałem.
Zaprzeczyłam ruchem
głowy i uśmiechnęłam się lekko. Ruszyłam przed siebie, na co Alan automatycznie
zarzucił mi swoją wolą rękę na ramię. Kolejny jego głupi nawyk, który musiałam
tolerować, bo rozmowy o tym nic nie dawały.
- Co na pierwszy
ogień? – spytałam, nim zdążyłam przekroczyć próg salonu. Chwilę później
spoglądałam na brata jak na idiotę i wskazałam dłonią dwie miski popcornu, miskę
chipsów, moich ulubionych orzeszków, wodę oraz colę. - Mam nadzieję, że sam to
zjesz.
Uśmiechnął się
rozbrajająco i podrapał się w tył głowy.
- Zamówiłem jeszcze
pizzę – oznajmił radośnie.Westchnęłam cicho, ale grzecznie zajęłam miejsce na
kanapie, odbierając wcześniej od Alana miskę z trzecim popcornem, bo ten – jak
zapowiedział – poszedł otworzyć drzwi dostawcy pizzy, który nawet nie zdążył
wcisnąć dzwonka. Zdążyłam zjeść tylko dwa kawałki ogromnej pizzy i odrobinę
popcornu, w międzyczasie obejrzeć zaledwie połowę świetnego filmu „Blood and
bone”, po czym zwyczajnie urwał mi się film. Jedyne, co jeszcze zapamiętałam,
to marudzenie starszego braciszka i fakt, że grzecznie zaniósł mnie do pokoju,
za byłam mu wdzięczna.
* * *
- Śniadanie gotowe –
usłyszałam radosny głos Alana. Westchnęłam, nakrywając się puchową pierzyną pod
sam nos i odwróciłam się na drugi bok. – Nadia.. – zanucił. Przez uchylone
przez niego zasłony do pokoju wpadły ostatnie jesienne promienie słońca. Alan
szybkim ruchem odrzucił kołdrę z mojego łóżka. Odwróciłam głowę i spojrzałam na
niego spod przymrużonych powiek, by zaledwie kilka sekund później, gdy ten
wciąż głupkowato się uśmiechał, rzucić w niego twardym Jaśkiem, którym –
niestety – oberwał dokładnie w nos. Złapał ją, gdy ta zaczynała spadać w dół.
- Fiu, fiuuu… -
odezwał się, patrząc na mnie szeroko otwartymi oczami, w których tańczyły
szalone iskierki. – Nie dziwię się, że Isaac na Ciebie poleciał.
- Słucham? –
prychnęłam rozbawiona, łapiąc dłonią rąbek kolejnej poduszeczki i przyszykowałam
ją do ataku. Alan odrzucił poprzedniego Jaśka na moje łóżko i powędrował w
stronę drzwi.
- Masz nogi, tyłek.. –
zaczął z szerokim uśmiechem, spoglądając na mnie. – Sam bym na Ciebie poleciał.
- Nikt nie kazał Ci
być moim bratem – wzruszyłam ramionami, po czym i tak rzuciłam w niego
poduszką. Kiedy jednak Alan opuścił mój pokój, na mojej twarzy pojawił się
lekki uśmiech.
* * *
Zamknęłam drzwi
samochodu i stanęłam oko w oko z ojcem. Tego nie miałam w dzisiejszych planach.
Nie zamierzałam się z nim spotykać nawet w najbliższej przyszłości, a
przynajmniej nie tutaj, nie na szkolnym parkingu. Nie rozmawialiśmy ze sobą,
nie utrzymywaliśmy kontaktu, więc nie miałam pojęcia, co robił w Danville,
zamiast siedzieć ze swoją – prawdopodobnie – żoną we Francji.
- Pozwól mi z Tobą
porozmawiać – zaczął szybko, kiedy bez słowa chciałam go wyminąć. Gdzieś w
tłumie mignęła mi twarz Isaaca. – Proszę..
- Słucham – mruknęłam
w końcu, zaszczycając go spojrzeniem zielonych tęczówek. Oparłam się o bok
samochodu i założyłam ręce na piersi, czekając na słowa ojca. – Co tutaj
robisz?
- Specjalnie
przyjechałem z Francji, by z Tobą porozmawiać.
- Jest wiele innych
sposobów, telefon, Internet, listy..
- Wolę sposoby
osobiste – powiedział twardym głosem, na co wywróciłam tęczówkami. – Porozmawiajmy,
ale nie tutaj.
- Nie ruszę się stąd.
Za chwilę mam zajęcia.
Westchnął cicho, ale
odpuścił. Wyraźnie widziałam, jak jego twarz opuszcza napięcie.- Spotkajmy się
później. Powiedzmy, że na skraju lasu.
- Nie będę sama.
- Nadia, córeczko,
dobrze wiesz, że Cię nie skrzywdzę. Nie mógłbym. Jesteś moją jedyną córką.
Ostatnie zdanie
wypowiedział wręcz z czułością. Następnie jego dłoń pogładziła mój policzek.
- Zgódź się, naprawdę
chcę, żebyś wszystko wiedziała.
- Sądzisz, że ja tego
nie chcę?! – wybuchłam nagle. Jego wzrok zmienił się. Nie tego się spodziewał.
- Wiem, że nie
wynagrodzę Ci lat, podczas których mnie nie było, ale pozwól mi przynajmniej
być częścią Twojego dalszego życia.
Nie odpowiedziałam.
Nie mogłam. Może nawet nie chciałam.
- Wszystko w porządku?
– usłyszałam nagle głos Isaaca, który podszedł do mnie i chwycił moją dłoń.
- Tak – odparłam i
przeniosłam wzrok na ojca. – Niech będzie, godzina 19.00, pasuje?
- Nie odpuszczę.
Skinęłam tylko głową,
po czym wraz z Isaaciem ruszyłam w stronę szkoły, gdzie już za chwilę miały się
rozpocząć zajęcia, uparcie czując na sobie spojrzenie nie tylko ojca, ale
również drugiej osoby, o której nie chciałam nawet myśleć.
------
Nie mam pojęcia, dlaczego tak się zapisuje w Wordzie. Denerwuje mnie to, ale też fakt, że rozdział wyszedł nieco oklepany. Postaram się następny rozdział opisać lepiej i dodać w nim trochę akcji. Mam nadzieję, że go nie zepsuję.
Jest dobrze! :3
OdpowiedzUsuńCiekawe czego chce ojciec... Czekam na więcej! /W.
świetny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny i zapraszam pomimowszystkokocham.blogspot.com
Więcej Dereka. Więcej Alana z Nadią. xd my tutaj czekamy :D / Annie.
OdpowiedzUsuń