wtorek, 26 listopada 2013

Rozdział 6 - "You're my daughter."

Poczułam, że Isaac uśmiecha się delikatnie. Spojrzałam w jego niebieskie tęczówki. Nie, on nie żartował. Jego słowa wypowiedziane z taką czułością i ostrożnością tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że on również tego chce. Oboje podskoczyliśmy, kiedy nagle zadzwonił telefon.
- Idź – pchnęłam delikatnie jego ramię. Isaac pobiegł – jak się następnie domyśliłam – w stronę kuchni. Wolno opuściłam pokój i podążyłam w jego stronę. Nie zamierzałam przysłuchiwać się rozmowie, ale moje podejście do sytuacji zmieniło się, gdy zobaczyłam jego skoncentrowaną, ale smutną minę. Oparłam się o rzeźbioną drewnianą futrynę i spoglądałam na niego, a kiedy rozmowa się przedłużała, przymknęłam powieki.
- Cholera! – krzyknął nagle Isaac, a ja podskoczyłam ze strachu i zdążyłam zobaczyć zderzenie jego zaciśniętej pięści z gładką taflą lustra wiszącego na ścianie. Westchnęłam niesłyszalnie, kiedy dostrzegłam, że z jego dłoni płynie strużka krwi. Podeszłam do chłopaka i położyłam dłoń na jego plecy. Wciąż stał pod ścianą, opierając głowę na ramieniu. Mięśnie jego ciała były napięte jak struny. Oddychał płytko, czasem z jego ust dochodziło ciche przekleństwo. Domyśliłam się dlaczego. Nie dane mi było poznać jego ojca, który od dłuższego czasu przebywał w szpitalu, gdzie niedługo mieliśmy się znaleźć. Od kilku lat walczył z rakiem. Tylko tyle wiedziałam. Plus fakt, że Isaac był z nim bardzo związany.
- Chodź, opatrzę Ci dłoń, a potem pojedziemy do szpitala – powiedziałam szeptem. – Isaac..
Westchnął przeciągle, ale odwrócił się wolno. W jego oczach nie było już tego blasku. Były przepełnione smutkiem, a w kącikach widniały ślady niechcianych przez niego łez.
- Chodź – powtórzyłam i delikatnie musnęłam jego policzek. Posłusznie i bez słowa sprzeciwu poszedł w stronę stołu i usiadł przy nim. Cicho wytłumaczył, gdzie znajduje się apteczka, a kiedy ją znalazłam, zabrałam się za opatrywanie jego dłoni.
* * *
Przez całą drogę do szpitala Isaac siedział cicho, spoglądając przez szybę. W ciągu połowy godziny, która minęła od momentu opatrzenia jego dłoni do chwili obecnej, odezwał się tylko raz – gdy zamierzał postawić na swoim i poprowadzić samochód. Nie pozwoliłam mu na to. Nie w takim stanie. Nie miałam pojęcia, co czuł, co wewnętrznie przeżywał. Mój ojciec, choć z nami nie mieszka, wciąż żyje. A przynajmniej takie miałam informacje. Kiedy zatrzymałam samochód na parkingu, sądziłam, że Isaac ruszy przed siebie, by jak najszybciej zobaczyć się z matką i siostrą, ale ku mojemu zdziwieniu – nie zrobił tego. Zaczekał na mnie i mocno chwycił moją dłoń, jakby bał się, że zniknę. Czułam, że będę mu potrzebna, że powinnam być przy nim, że po prostu nie mogę go zostawić. Nagle dostrzegłam jego mamę. Drobną blondynkę, której loki wciąż opadały wzdłuż twarzy, choć uparcie próbowała wepchnąć je za ucho. Bladą twarz ułożoną miała na ramieniu – jak się domyśliłam – Matta, brata Isaaca. W dłoni kurczowo ściskała dziecięcą rączkę należącą do 5-letniej Rosie. Przeniosłam wzrok na Isaaca, który w tej chwili uczynił to samo. „Idź”, powiedziałam bezgłośnie w jego stronę i puściłam ciepłą dłoń ukochanego, słysząc w oddali swoje imię. Przyklęknęłam, by zaledwie sekundę później chwycić w ramiona Rosie i mocno ją do siebie przytulić. Czułam, że układa swoją maleńką główkę na moim ramieniu i zaczyna cichutko płakać. Wciąż trzymając dziewczynkę na rękach podeszłam do Isaaca, który skinął na mnie. Delikatnie pogładził główkę siostry i stanął nieco za mną, by porozmawiać z Rosie. Ja w tym czasie spojrzałam na jego matkę.- Adam zbudził się ze śpiączki – powiedziała w końcu, biorąc wcześniej głęboki oddech.
 – Powiedział, że chce, abyśmy się tu zebrali, bo chciał się pożegnać. Już naprawdę.
Wolną dłonią otarłam niechcianą łzę, którą poczułam na swoim policzku. Potrafiłam wyobrazić sobie, co mogła czuć jego rodzina. Wciąż czekali na poprawę, choćby tą najmniejszą, na wiadomość od lekarzy, że kolejny już przeszczep się przyjął, że teraz już będzie lepiej, że jednak długotrwałe leczenie przyniosło jakieś skutki. A tu nagle coś takiego. Z pewnością cieszyli się z tego, że się zbudził, że się odezwał, ale na pewno nie byli przygotowani na takie słowa z jego strony.
- Wciąż jest tam lekarz, ale zaraz będą mogli państwo wejść – poinformowała pielęgniarka opuszczająca salę. Poczułam, że Isaac obejmuje mnie w pasie, słyszałam szybkie bicie jego serca i jego oddech.
- Isaac, chciałabym Ci pomóc, ale nie mam pojęcia jak – szepnęłam, opierając się delikatnie plecami o jego klatkę piersiową.
- Po prostu bądź przy mnie niezależnie od wszystkiego – powiedział słabym głosem i złożył słodki pocałunek na mojej szyi. Po kilku minutach z sali obserwacji wyszedł lekarz i pozwolił rodzinie wejść do środka.
- Idź – szepnęłam ponownie do Isaaca – Zostanę z Rosie.Skinęłam głową na śpiącą dziewczynkę na moich rękach. Kiedy rodzina Isaaca wraz z nim poszła pożegnać się z ojcem, ja w tym czasie położyłam Rosie na miękkiej kanapie i nakryłam ją swoją kurtką, po czym usiadłam obok niej.
* * *
Po cichu zamknęłam za sobą drzwi, po czym odwiesiłam kurtkę, a kluczyki rzuciłam na komodę. Z salonu dochodził głos prezentera wiadomości. Nie zdążyłam zrobić dwóch kroków, gdy przede mną wyrósł Alan.
- No nareszcie – rzucił i wskazał głową na dużą miskę popcornu, którą miał w dłoniach. – Już myślałem, że będę zmuszony sam oglądać te wszystkie filmy, które przygotowałem.
Zaprzeczyłam ruchem głowy i uśmiechnęłam się lekko. Ruszyłam przed siebie, na co Alan automatycznie zarzucił mi swoją wolą rękę na ramię. Kolejny jego głupi nawyk, który musiałam tolerować, bo rozmowy o tym nic nie dawały.
- Co na pierwszy ogień? – spytałam, nim zdążyłam przekroczyć próg salonu. Chwilę później spoglądałam na brata jak na idiotę i wskazałam dłonią dwie miski popcornu, miskę chipsów, moich ulubionych orzeszków, wodę oraz colę. - Mam nadzieję, że sam to zjesz.
Uśmiechnął się rozbrajająco i podrapał się w tył głowy.
- Zamówiłem jeszcze pizzę – oznajmił radośnie.Westchnęłam cicho, ale grzecznie zajęłam miejsce na kanapie, odbierając wcześniej od Alana miskę z trzecim popcornem, bo ten – jak zapowiedział – poszedł otworzyć drzwi dostawcy pizzy, który nawet nie zdążył wcisnąć dzwonka. Zdążyłam zjeść tylko dwa kawałki ogromnej pizzy i odrobinę popcornu, w międzyczasie obejrzeć zaledwie połowę świetnego filmu „Blood and bone”, po czym zwyczajnie urwał mi się film. Jedyne, co jeszcze zapamiętałam, to marudzenie starszego braciszka i fakt, że grzecznie zaniósł mnie do pokoju, za byłam mu wdzięczna.
* * *
- Śniadanie gotowe – usłyszałam radosny głos Alana. Westchnęłam, nakrywając się puchową pierzyną pod sam nos i odwróciłam się na drugi bok. – Nadia.. – zanucił. Przez uchylone przez niego zasłony do pokoju wpadły ostatnie jesienne promienie słońca. Alan szybkim ruchem odrzucił kołdrę z mojego łóżka. Odwróciłam głowę i spojrzałam na niego spod przymrużonych powiek, by zaledwie kilka sekund później, gdy ten wciąż głupkowato się uśmiechał, rzucić w niego twardym Jaśkiem, którym – niestety – oberwał dokładnie w nos. Złapał ją, gdy ta zaczynała spadać w dół.
- Fiu, fiuuu… - odezwał się, patrząc na mnie szeroko otwartymi oczami, w których tańczyły szalone iskierki. – Nie dziwię się, że Isaac na Ciebie poleciał.
- Słucham? – prychnęłam rozbawiona, łapiąc dłonią rąbek kolejnej poduszeczki i przyszykowałam ją do ataku. Alan odrzucił poprzedniego Jaśka na moje łóżko i powędrował w stronę drzwi.
- Masz nogi, tyłek.. – zaczął z szerokim uśmiechem, spoglądając na mnie. – Sam bym na Ciebie poleciał.
- Nikt nie kazał Ci być moim bratem – wzruszyłam ramionami, po czym i tak rzuciłam w niego poduszką. Kiedy jednak Alan opuścił mój pokój, na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
* * *
Zamknęłam drzwi samochodu i stanęłam oko w oko z ojcem. Tego nie miałam w dzisiejszych planach. Nie zamierzałam się z nim spotykać nawet w najbliższej przyszłości, a przynajmniej nie tutaj, nie na szkolnym parkingu. Nie rozmawialiśmy ze sobą, nie utrzymywaliśmy kontaktu, więc nie miałam pojęcia, co robił w Danville, zamiast siedzieć ze swoją – prawdopodobnie – żoną we Francji.
- Pozwól mi z Tobą porozmawiać – zaczął szybko, kiedy bez słowa chciałam go wyminąć. Gdzieś w tłumie mignęła mi twarz Isaaca. – Proszę..
- Słucham – mruknęłam w końcu, zaszczycając go spojrzeniem zielonych tęczówek. Oparłam się o bok samochodu i założyłam ręce na piersi, czekając na słowa ojca. – Co tutaj robisz?
- Specjalnie przyjechałem z Francji, by z Tobą porozmawiać.
- Jest wiele innych sposobów, telefon, Internet, listy..
- Wolę sposoby osobiste – powiedział twardym głosem, na co wywróciłam tęczówkami. – Porozmawiajmy, ale nie tutaj.
- Nie ruszę się stąd. Za chwilę mam zajęcia.
Westchnął cicho, ale odpuścił. Wyraźnie widziałam, jak jego twarz opuszcza napięcie.- Spotkajmy się później. Powiedzmy, że na skraju lasu.
- Nie będę sama.
- Nadia, córeczko, dobrze wiesz, że Cię nie skrzywdzę. Nie mógłbym. Jesteś moją jedyną córką.
Ostatnie zdanie wypowiedział wręcz z czułością. Następnie jego dłoń pogładziła mój policzek.
- Zgódź się, naprawdę chcę, żebyś wszystko wiedziała.
- Sądzisz, że ja tego nie chcę?! – wybuchłam nagle. Jego wzrok zmienił się. Nie tego się spodziewał.
- Wiem, że nie wynagrodzę Ci lat, podczas których mnie nie było, ale pozwól mi przynajmniej być częścią Twojego dalszego życia.
Nie odpowiedziałam. Nie mogłam. Może nawet nie chciałam.
- Wszystko w porządku? – usłyszałam nagle głos Isaaca, który podszedł do mnie i chwycił moją dłoń.
- Tak – odparłam i przeniosłam wzrok na ojca. – Niech będzie, godzina 19.00, pasuje?
- Nie odpuszczę.
Skinęłam tylko głową, po czym wraz z Isaaciem ruszyłam w stronę szkoły, gdzie już za chwilę miały się rozpocząć zajęcia, uparcie czując na sobie spojrzenie nie tylko ojca, ale również drugiej osoby, o której nie chciałam nawet myśleć.


------
Nie mam pojęcia, dlaczego tak się zapisuje w Wordzie. Denerwuje mnie to, ale też fakt, że rozdział wyszedł nieco oklepany. Postaram się następny rozdział opisać lepiej i dodać w nim trochę akcji. Mam nadzieję, że go nie zepsuję.

3 komentarze:

  1. Jest dobrze! :3

    Ciekawe czego chce ojciec... Czekam na więcej! /W.

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział ;)
    Czekam na kolejny i zapraszam pomimowszystkokocham.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Więcej Dereka. Więcej Alana z Nadią. xd my tutaj czekamy :D / Annie.

    OdpowiedzUsuń